
Z dnia na dzień słońce coraz to szybciej chyli się ku horyzontowi, 
pozostawiając po sobie jedynie rdzawoczerwone płomienie na niebie. 
Dziadek mróz powoli rankami stuka już w szyby okien naszych domów, 
tworząc na nich przepiękne malowidła. Liście na drzewach przybierają 
różnorakie barwy: brązowieją inne czerwienią się, jak gdyby były czymś 
zawstydzone, a te które jeszcze ostatkiem sił trzymają się wytrwale 
gałązek, w końcu poddają się silnemu podmuchowi wiatru i padają na 
ziemię, tworząc złoty dywan miło szeleszczący pod naszymi stopami. Na 
dworze wesoło hulający wiatr szczypie nas w policzki, które ledwo widać 
zza grubego szala owijającego się wokół naszej szyi. Szare kłęby chmur 
na niebie w końcu dają upust swoim emocjom i wylewają z siebie mnóstwo 
łez. Każda kropla uderza o parapet, wystukując różnego rodzaju melodie. 
Siedzę, wsłuchując się w tę muzykę, zanurzona w zupełnie innym, 
książkowym świecie. Radośnie tańczące płomyki na knotach świec 
oświetlają mój pokój, wydzielając z wosku miły zapach wanilii, który 
unosi się wokół mnie, tworząc idealny jesienny nastrój.


